Morze Bałtyckie. Zimne, ale morze. Wakacje bez morza to nie wakacje. W tym roku udało mi się zorganizować wyjazd rodzinny do Grzybowa. Wyjazd na wariackich papierach, krótki, bo trzydniowy, no i powakacyjny, bo we wrześniu, ale zawsze. Oprócz moich rodziców, kuzynki, cioci i wujka była też i Cece. Zabranie ze sobą zwierzaka na wakacje wcale nie jest takie łatwe. Bardzo trudno było znaleźć miejsce, które akceptuje pobyt zwierzaka. Większość wolnych miejsc odpadała, bo właściciele nie akceptowali pieska, nawet takiego mikroba, jakim jest Cece. W każde wakacje trąbią o porzucanych w tym gorącym okresie zwierzętach. Nie mówi się natomiast nic o tym, jak trudno znaleźć miejsce, w którym przyjmą nas z pupilem. Apeluję tą drogą do właścicieli ośrodków wypoczynkowych w Polsce – pies to nie zaraza, otwórzcie swoje podwoje dla czworonogów. Gdy już cało i szczęśliwie przybyliśmy na miejsce, radości było co niemiara. Cece tak bardzo spodobał się piasek na plaży, że siłą trzeba było ją ściągać do domu. Uwielbiała skakać po wydmach. Niesamowite, ile energii siedzi w tak małym piesku. Piach miała wszędzie. Napędziła mi stracha, kiedy zgarniając ją z jednej z wydm zauważyłam, że całe gałki oczne ma w piasku. Na szczęście miałam przy sobie kwas borny i waciki, nie pytajcie skąd i po co. Tak już mam, że w mojej torebce znajdziecie różne rzeczy, nie jeden człowiek był tego świadkiem. Natychmiast przemyłam oczka Cece. Na szczęście nie wdało się żadne zakażenie. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Kołobrzeg. Obowiązkowy spacer promenadą z Cece i cała masa ochów i achów pod jej kątem. Po zaopatrzeniu się w świeżo wędzoną rybkę ruszyliśmy w drogę powrotną. To był bardzo udany wyjazd, mam nadzieję, że zdjęcia to oddają.