O kocie w butach nie jeden pisał. A o psie w butach? Od jakiegoś już czasu biłam się z myślami – kupić, czy nie kupić. Rozum mówił nie, serce – kupuj, będzie się działo. No i kupiłam. Przyszły pocztą. Otwieram pudełko. Są i one – buty dla psa. Butki wykonane są ze skóry naturalnej. Posiadają podeszwy antypoślizgowe, pasek z rzepem i odblaskiem. Zapinane są na zamek z językiem, który zapobiega zatrzaśnięciu włosa psa. U góry bucika guma ze stoperem, zabezpieczająca przed wpadaniem śniegu. Cudeńka. Piksel i Cece patrzą na mnie z politowaniem. Chyba nie podzielają moich ochów i achów. Pierwsza w obroty poszła Cece. Butki o rozmiarze 1. Zakładanie obuwia na jej łapki nie było proste, ale wykonalne. Teraz kolej na Piksela. Butki w rozmiarze 4. Poszło znacznie szybciej i łatwiej. Stoją moje psiaki kochane w butach. Oddalam się od nich i wołam do siebie, żeby zobaczyć, jak radzą sobie z chodzeniem. Nie radzą sobie. Jednego i drugiego wołami trzeba by ciągnąć. Trzepią łapami, chwieja się, ich mina mówi wszystko – oszalałaś kobieto, chodzenia nie będzie, nie da się. Pozostała jedynie szansa na sesję zdjęciową. To wszystko, na co było stać psy w butach. Zdjęcia zrobione, buty poszły w odstawkę. Nie dla psa kiełbasa. No ale czyż te buciki nie są śliczne? A z jaka pieczołowitością i dbaniem o najdrobniejsze detale zostały zrobione. Ale o to chyba w sztuce chodzi – ona swoje, życie swoje.